Były kiedyś czasy, gdy opalona skóra była oznaką niskiego stanu i powodem do wstydu – wiadomo było bowiem, że kobietę o odpowiedniej pozycji społecznej, modną i dbającą o swoją urodę, słonko oglądało tylko dopóty, dopóki była małą dziewczynką. Nieco później, zanim ludzie załapali związek między nadmiernym opalaniem a czerniakiem, promowana była mocna opalenizna, jako oznaka zdrowego i aktywnego trybu życia. Co było kompletną bzdurą, bowiem każdy, kto prowadzi aktyny tryb życia, nie opala się równo – to zagwarantować może tylko leżenie plackiem na kocyku, z obowiązkowym przewracaniem się co kilkanaście minut, by równo przypalić oba boczki.

opalanieeeee

Na szczęście, w dzisiejszych czasach, opalenizna jest nadal modna, ale jest to opalenizna bezpieczna. Aby zatem uzyskać piękną, ale zdrową opaleniznę, należy przede wszystkim wprowadzić w życie trzy poniższe zasady.

Po pierwsze, należy omijać szerokim łukiem solaria. Dermatolodzy od dłuższego czasu usiłują przemówić ludzkości do rozumu, tłumacząc, dlaczego na myśl o „przyśpieszaczach opalania”, solariach turbo i innych wynalazkach, włos im się na głowie jeży. Bywalczynie wiejskich dyskotek mają jednak w tym zakresie swoją filozofię. Jeżeli nie macie zamiaru dołączyć do ich znamienitego grona, pamiętajcie, że opalenizna taka jest pomarańczowa, sztuczna i ogólnie… nie-miejska.

Po drugie, bardzo ważną rzeczą jest, aby opalać się powoli i stopniowo. Wiadomo, że opalenizna jest fajna – opalony człowiek wygląda młodziej, radośniej i szczuplej. I tak, obiło nam się wszystkim o uszy, że to postarza, wywołuje różne niefajne choroby i tak dalej; ale, z drugiej strony, faktem jest, że ludzie chodzili po ziemi od wieków, słońce na nich świeciło, filtrów nie było, a jakoś nie chorowali na raka skóry częściej, niż na próchnicę. Dlaczego? Bo opalali się stopniowo. Dzisiaj mamy 2 tygodnie urlopu i usiłujemy w tym czasie desperacko nadrobić to, co w naturalny sposób powinno zająć dwa miesiące. Oczywiście, że nie każdy może sobie pozwolić na tak długie wakacje, ale zawsze lepiej opalać się po dziesięć minut codziennie na balkonie, niż zalegnąć na plaży raz na ruski rok, za to od rana do wieczora. Taka turbo – opalenizna i tak szybko i boleśnie zejdzie, a poza tym szkoda tracić wakacje na leżenie plackiem i smażenie się, kiedy można robić tyle innych fajnych rzeczy.

Po trzecie i najważniejsze – aby osiągnąć piękną i zdrową opaleniznę, należy zwrócić uwagę na… jedzenie. Co zatem należy jeść, by ładnie się opalić?

To, czego potrzebujemy, to karotenoidy. Brzmi dziwnie? Ale beta-karoten już nie, prawda? Otóż to. Karotenoidy to barwniki żółte, czerwone i pomarańczowe. Są obecne w wielu owocach i warzywach. Oprócz zbawiennego wpływu na koloryt skóry, są one też silnymi przeciwutleniaczami, zwalczają więc wolne rodniki i zapobiegają wielu chorobom oraz starzeniu się skóry. Czyli, zjadając je, nie tylko opalamy się ładnie, ale tez bezpiecznie. Dla własnego dobra, należy więc wcinać: marchewę, pomidory (nawet ketchup), paprykę, wiśnie, borówki, arbuzy, a z egzotycznych owoców mango, papaję i awokado. Jeżeli do tego dołożymy duuużo zielonego: sałatę, pietruchę, szczypior, a nawet szpinak (tak nie są czerwone ani żółte, ale wbrew pozorom,tez zawierają karotenoidy – taka mała zmyłka), będziemy nie tylko posiadać zdrowa opaleniznę, ale naprawdę będziemy zdrowi.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments